Ukrainiec robił na czarno i zmiażdżyło mu rękę

Ukrainiec robił na czarno i zmiażdżyło mu rękę

Ręka pokazuje

Sytuacja podczas wylewki ścian. Ekipa, która zazwyczaj z radia korzystała, z jakiegoś powodu akurat wtedy przestała to robić. Nie wiedziałem dlaczego. Sam założyłem, że pewnie po prostu wszystkie naraz im się rozładowały. Jak się można domyślić praca, która wcześniej szła bardzo sprawnie, nagle zaczęła iść po chuju.

Laliśmy ścianę zewnętrzną z drzwiami na balkon. Przejścia przez drzwi nie zalewa się betonem. W końcu ostatecznie ludzie będą mieli tamtędy przechodzić. Z tej racji wnętrze szalunku zabudowane jest dechami tak, żeby nie zalać drzwi. Dzięki temu, sami budowlańcy mogą postawić szalunek w taki sposób, żeby podczas wylewki też mogli tamtędy przechodzić. Nie muszą tego robić zawsze, ale mogą, jeśli potrzeba przejścia. Tamtego dnia akurat potrzebowali. Przejście dla ekipy można zostawić na dwa sposoby. Albo skorzystać z niskiego szalunku, tak, aby obudować nim tylko miejsce wylewki nad drzwiami, albo użyć zwykłego szalunku, ale go trochę unieść i zamontować wyżej. Wtedy jeden z elementów szalunku niejako wystaje do góry i można pod nim przejść. Taki wystający szalunek zazwyczaj podniesiony jest na mniej więcej półtora metra, siłą rzeczy staje się wygodną podpórką dla chodzących po ścianie budowlańców.

Felernego dnia przy wylewce brało udział trzech ludzi. Żaden nie miał radia. Narzędzia niezbędnego do pracy z operatorem żurawia wieżowego. W dodatku nie widziałem sygnalisty. Za pomocą gestów nawigowała ręka wystająca zza kibla z betonem. Wylewka szła bardzo powoli z wielu powodów. Raz, że nie było radia, dwa, że laliśmy beton dość blisko wieży mojego dźwigu przez co nie bardzo mogłem ocenić wysokość. Sam kibel też zasłaniał mi widok. Trzy, że widziałem tylko wystający zza pojemnika kawałek ręki.

Przy którymś z kolei kiblu, wisząca na przedramieniu dłoń kiwała powoli gestem sygnalizującym mi ruch w dół. Opuszczałem powolutku kibel. Kiedy palec dłoni przestał się ruszać, ja przestawałem opuszczać. Palec dłoni znów kręcił się skierowany do dołu, ja opuszczałem beton i tak w kółko. Nagle cała dłoń zaczęła szaleć. Machać nie wiadomo co, a potem gwałtownie kręcić bączka skierowana ku górze. Podniosłem kibel. Zza niego wyszedł Ukrainiec i jedną ręką przyciskał drugą do klatki piersiowej. Zszedł z szalunku i ruszył do biura budowy. Chłop wyglądał na rannego. Czyżbym uszkodził mu rękę? Potem dopiero odezwało się radio.

  • Dżony. Przygniotłeś Siergiejowi dłoń. - Powiedział kierownik bardzo posępnym głosem.
  • Co kurwa?
  • Chyba ma popękane kości.

Aż mi się zimno zrobiło. Co gorsza pojęcia nawet nie miałem jak w ogóle mogło do tego dojść. No właśnie. Jak? Nie wiedziałem bo kurwa nie mieli radia. Szybko strach przepoczwarzył się w gniew. Zacząłem na nich krzyczeć, że nie korzystali z radia i stali pochowani za kiblem przez co ich nie widziałem. Na to wkurwił się i kieras. Przekonany był, że mieli ze sobą radio i co gorsza nie pomylił się. Mieli, ale wyłączone. Chuj wie z jakiego powodu woleli robić bez niego. Kieras wpadł na budowę i wszystkich ich tam opierdolił. Kazał im włączyć radio i jednemu z nich stać przed kiblem tak, aby operator mógł go widzieć.

  • Dżony! Ja ich już tutaj poinstruowałem i będą robić dobrze.
  • To super, tylko jeszcze muszę zgłosić ten wypadek.

Kierownik zaczął krzyczeć.

  • Co zgłosić?! Gdzie zgłosić?! Ty niczego nie zgłaszaj!
  • Tylko do mojej firmy chcę zadzwonić. Powiedzieć, że narozrabiałem.
  • Ty nigdzie nie dzwoń! Nikt się nie może dowiedzieć!
  • Mój szefu i tak się dowie. Będzie tylko gorzej, kiedy usłyszy to od kogoś innego.
  • A niby jak się dowie!? Od kogo!?
  • Nie wiem. On i tak zawsze wszystko wie. Jutro drugi kierownik przyjdzie, dowie się i zaraz napisze skargę.
  • Nikt nie będzie o tym rozmawiał! Nikt nic nie napisze! Nikt się nie dowie! Ty nikomu nie mów i my też nic nie będziemy mówić!
  • Słuchaj. Mi to by nawet na rękę było, ale czemu?
  • Bo tego Siergieja tutaj nie ma!
  • … Co? …

Kierownik wszystko wytłumaczył. Oficjalnie Siergiej od kilku miesięcy czekał na jakąś zgodę i przebywał na terenie Ukrainy. Zgłoszenie tego wypadku miało być ponoć bardzo przykre w konsekwencjach.

  • Ale przecież chłop do szpitala musi. Jak wy sobie z tym poradzicie?
  • Coś wymyślę tylko ty nikomu nic nie mów i my też nic nie powiemy.

Zatkało mnie. Taka fajna budowa to była. Tak czy inaczej poinstruowałem kierownika jak powinien się zachować i co przekazać załodze.

W skrócie. Nikt w ogóle nie powinien o tym wspominać. Nawet półgębkiem. I nie tylko przy tym drugim kierowniku, ale wcale. Jak wszyscy nabiorą wody w usta to powinno się udać o ile naprawią Siergieja. Kierownik przystał na ten plan. Od razu poinstruował załogę. Musieli go bardzo wyraźnie słuchać, bo kiedy wznowiliśmy betonowanie, ci na powrót zapomnieli o korzystaniu z radia. Sytuacja z wystającą zza kibla ręką powtórzyła się. Dokładnie w tym samym miejscu. Tyle dobrego, że wychylał się trochę bardziej i mogłem widzieć jego głowę. Przyjrzałem się temu bardzo uważnie.

Sygnalista stał przy podniesionym nad przejściem szalunku. Głowę skierowaną miał ku górze i patrzył na kabinę dźwigu. Jedną ręką machał w dół. Drugą dłoń opierał na tym właśnie podniesionym szalunku, a niecałe trzy centymetry nad jego dłonią wisiał sobie ważący trzy tony pojemnik z betonem. Tuż nad jego dłonią wisiał beton. Sygnalista tego nie widział, bo patrzył się w górę. Na kabinę dźwigu. Drugą ręką pokazywał „daj na dół”. I wszystko stało się kurwa jasne. Ci popierdoleńcy sami podłożyli dłoń pod kibel z betonem i gestem kazali opuścić pojemnik. Siergiej sam sobie ten wypadek zafundował. Nie widział jak tuż przed jego ryjem, centymetry nad dłonią, dyndała w powietrzu obręcz pojemnika z betonem. Wziąłem radio w garść i zacząłem przedstawienie.

  • Zabieraj stamtąd tą kurwa łapę ty kurwa pierdolony, kurwa owsinogi jebańcze samozwańcze pierdolony koński palancie, koński zwisie! Tobie też mam łapę rozjebać!? Słyszysz mnie kurwa!? Rozumiesz mnie paszteciarzu!? Zaraz wsadzę ci to radio w dupę i wtedy będziesz jebańcem w dupę przez radio! Tak! Do ciebie mówię! Patrz mi w oczy! Patrz mi kurwa na moje jaja! Zdejmę szlafroczek, mój szlafroczek i wsadzę ci to radio w twoje tępe, jebane w dupę dupsko! I już go kurwa nie wyłączysz! Taką mam potęgę! Taką mam moc między nogami kurwa!

Ukrainiec chyba słyszał tę recytację, ale tylko się gapił. Wciąż z dłonią pod pojemnikiem. Odpowiedział kierownik, który miał przy sobie drugie radio.

  • Co się tak drzesz Dżony?
  • Te twoje kurwa orły, sokoły dalej nie korzystają z radia! Zaraz drugiemu z nich rękę upierdolę!

Nim zdążyłem dokładniej opowiedzieć co i jak, kieras poleciał na miejsce wylewki. Opierdolił wkurwioną już wtedy na mnie załogę, bo w końcu operator widział co miał robić, a nie pracował. Potem kierownik sam wcielił się w rolę sygnalisty i poprowadził wylewkę do końca. Chciał tym samym nauczyć swoich ludzi jak należy pracować.

Po robocie zwinąłem żuraw i zacząłem się pakować. Wtedy do radia dorwał się Siergiej i zaczął na mnie pluć jakobym celowo rozjebał mu rękę.

  • Poczekaj ty kurwo. - Pomyślałem. - Zaraz połamię ci drugą.

Pod dźwigiem czekali na mnie Kierownik i Siergiej z zabandażowaną i zawieszoną na szyi dłonią.

  • Jak to się stało, że mu tą rękę rozjebałeś? - Zapytał kierownik.
  • Wiało akurat. - Powiedział Siergiej.

Tekstem z wiatrem podkurwił mnie jeszcze bardziej. Mało, że kretyn sam włożył łapę pod kibel i pokierował nim w dół, to jeszcze zarzucił mi podjęcie pracy przy niebezpiecznych warunkach. Opowiedziałem kierownikowi o swoich podejrzeniach popartych późniejszymi obserwacjami. Tym razem ze szczegółami i dokładnymi wnioskami. Z każdym słowem czoło kierownika marszczyło się coraz bardziej. Potem skierował swoje zabójcze spojrzenie na Siergieja. Wyglądało na to, że gdyby miał przy sobie młotek, zaraz poprawiłby mu w drugą rękę.

  • Dobra Dżony. To dzięki za dziś. Ja Siergieja sam wezmę prywatnie do szpitala i dam ci znać co wyszło, a ty Siergiej … Niech mi tylko Dżony choć raz wspomni, że cię na radiu nie słyszy. Wylądujesz w szpitalu z rozjebanymi jajami.

Tego samego dnia, siedziałem przed biurkiem w szlafroku ze szklanką taniej whisky z lodem. Myślałem nad swoją przyszłością i nad sposobem wyrwania się z tej nieskończonej pętli harówy i kiepskich zarobków.

Z rozmyślań wyrwał mnie telefon od kierownika. Poinformował, że Siergiejowi nic się nie stało. Miał stłuczoną skórę, ale kości były całe. Lekarz założył mu opatrunek, chyba dodał kilka szwów i w zasadzie tyle. Dziwne, bo w końcu przygniotłem mu dłoń trzytonowym kiblem. Wyszło na to, że nie do końca. Oberwała skóra, ale wszystkie kości i ścięgna zostały nieruszone. Choć rana podobno wyglądała okropnie, to była powierzchowna.

Kierownik przeprosił też, że dzwonił o tak późnej porze. Wytłumaczył się spostrzeżeniem, że takie wypadki ciągnął się potem za ludźmi i myślą o nich całymi dniami. Zadzwonił, żeby mnie uspokoić, że nic się w zasadzie nie stało. Ciekawostka. Tamten kierownik nie nosił białego kasku jak to kierownictwo robi zazwyczaj. Zamiast tego ubierał czerwony. Nie wiem dlaczego. Tak czy inaczej następnego dnia Siergiej miał dłoń w bandażu, ale pracował. Dumnie dzierżąc młotek w drugiej ręce.

Minus jeden do oficjalnych statystyk wypadków budowlanych. O ilu podobnych, albo gorszych wypadkach nigdy się nie dowiedzieliśmy? Tyle dobrego, że na tamtej budowie raz na zawsze zniknął problem z łącznością. Kierownik pilnował radia bardziej niż nadgorliwy BHPowiec żółtych kamizelek.

Ciąg dalszy i więcej podobnych historii:

https://dzonyoperator.pl/products/potezni-ryzodawcy-vs-my-popychadla-bez-cenzury

 

Czekamy na wasze komentarze :D

 

Powrót do blogu

1 komentarz

Bo akurat to jest prawdziwa historia. Jaaaaasne

Mireczek

Zostaw komentarz